piątek, 20 listopada 2015
Rozdział 7
Za chwilę koniec kolejnego konkursu. Zapowiada się, że Jaka będzie na najwyższym miejscu w PŚ od dawna. Komentując zawodu, z Włodziem, nie zapominam o tym wspomnieć. Tak jak myślałam, tak się stało. Wygrał Kamil, co nikogo nie zdziwiło. Na drugim miejscu podium uplasował się Gregor Schlierenzauer, co zaskoczyło chyba wszystkich. Po ostatnich słabych skokach nikt się nie spodziewał, że powróci dawny Schliri akurat dzisiaj. Brązowy medal dla Stefana Krafta. U Austryjaków zapowiada się niezła imprezka. Postanowiłam, że medalistów znajdę później i im pogratuluje. Pewnie teraz koło nich są tłumy. Udałam się na poszukiwania Jaki. Po krótkim czasie udało mi się go wypatrzyć. Podchodzę do niego.
- Nieźle Hvala- chłopak obejmuje mnie w pasie.
- Nieźle? Nawet piękna komentatorka mi pogratulowała. A to słyszała cała Europa. - Uśmiechnął się szelmowsko. - Nie wiem czy ją kojarzysz. Ale powiem ci w tajemnicy, że się w niej zakochałem.
- Naprawdę? Niesamowita historia.
Jaka przyciąga mnie bliżej do siebie. Nasze twarze dzielą centymetry. Już prawie nasze usta się dotykają. Patrzę w te piękne oczy, w które mogłabym wpatrywać się godzinami, latami. Co on we mnie widzi? Nigdy chyba tego nie zrozumiem. A może to jedna wielka pomyłka? Może to sen? Przecież to niemożliwe, że stoję tak blisko takiego chłopaka. To byłby cios nie do zniesienia, gdyby Jaka nagle zniknął z mojego życia. Ja go kocham...
- Przepraszam. Czy może pan powiedzieć kilka słów do naszej gazety?- pyta dziennikarze, który nie zauważalnie podszedł do nas. Odsuwam się delikatnie od Jaki.
- Idź. Spotkamy się później- uśmiecham się słabo.
Ruszyłam w stronę miasteczka skoczków. Choć wokół leży śnieg jest ciepło, a promienie słoneczne ogrzewają zaczerwienione policzki od wiatru. Zapowiada się miłe popołudnie. Jak Stefan z Gregorem zaszaleją i zrobią bibe, zapraszając cały hotel będzie zabawnie. Ich imprezy zawsze są najlepsze. Ciekawe co wymyślą tym razem. Siadam na schodach do domku Polaków. A tak w ogóle to gdzie podziewa się Kubas... Czy bym pomyślała, że kiedyś będę tu gdzie jestem? Oczywiście, nie. I to właśnie jest cudowne. Niespodzianka jaką dostajemy od życia. Nawet nieświadomie dążymy do spełnienia swoich marzeń. Pamiętam jak zaczynałam. Nie byłam pewna gdzie zabierze mnie los. A jednak jestem tu gdzie zawsze chciałam być, z ludźmi, których zawsze chciałam poznać.
- Mogę się przysiąść?- podnoszę głowę.
- Jasne.
- Kamil- uśmiecha się. Chyba zaraz padnę...
- Milena- odwzajemniam gest.
- Jak ci się tu podoba?
- Supcio. Atmosfera, ludzie, otocznie. Autorytety, idole- spojrzałam na niego znacząco- to działa na wyobraźnie. - Kamil roześmiał się.
- Zgadzam się z tobą.
- Jezu, miałam do ciebie później podejść. Idiotka ze mnie, całkiem zapomniałam. Gratuluje wygranej.
- Dzięki- uśmiecha się promiennie. - Stefan ze Gregorem wyprawiają imprezę po kolacji. Wybieramy się do klubu. Idziesz z nami?
- Jasne. Wpadne z Jaką.
- Dobra, ja musze lecieć. Ewa pewnie czeka.
- Pozdrów ją ode mnie.- I odszedł.
Ruszyłam w kierunku hotelu. Skoczkowie jeszcze udzielają wywiadów, rozdają autografy. Nikt nie myśli o powrocie do budynku.
Nagle ktoś zakrył mi, od tyły, oczy.
- Zgadnij kto to?- Jak ja mogłam tego głosu nie rozpoznać...
- Yyy no nie wiem. Święty Mikołaj? - Jaka odwrócił mnie w swoją stronę. Patrzyliśmy sobie w oczy. - Udzieliłeś wywiadu do gazety " największe ciacha w Słowenii"?
- Tylko w Słowenii? Ja od razu idę do gazety na cały świat- uśmiechnął się. Przytuliłam się do niego. A on objął mnie mocno ramionami. - Idziemu na impreze do Stefana i Gregora?
- Możemy iść.
Po chwili wróciłam do swojego pokoju.
- Tu jesteście. Myślałam, że was ktoś porwał.
- Bardzo śmieszne- Kuba zrobił urażoną minę. - Odpoczywamy po ciężkim dniu.
- Leżenia na kanapie?
- Masz jakiś problem?
- A ty masz?
- Ja nie mam, ale ty najwidoczniej masz.- Ta na pewno, a ziemia jest płaska. Położyłam się na swoim łóżku wzięłam słuchawki i włączyłam piosenkę. - Mila nie obrażaj się. - Tak, cały Kuba.
- Na nikogo się nie obraziłam. Okey?
- Na pewno? Wiesz przecież...
- Tak, wiem. Mogę zawsze na ciebie liczyć. Dzięki.
O godzinie 19:00 do naszego pokoju wbił Stefan z nierozłącznym Michim.
- Drogie dzieci- zaczął przemowę Michael- za 10 minut w holu zbieramy się na wyjazd do klubu. Z okazji, że ten oto pan- wskazał Krafta- szalał dziś na skoczni. Nie może was zabraknąć. - Uśmiechnął się szeroko i opuścili pokój.
Stwierdziłam, że bez sensu jakoś szałowo się ubierać, więc założyłam jeansy oraz bluzkę z krótkim rękawkiem. Gotowa zeszłam do miejsca zbiórki. Kubas z Patrycją zostali jeszcze u góry, nawet ubrać się nie potrafią. Znalazłam Jake i do niego podeszłam. Pocałował mnie w czubek głowy. Uśmiechnęłam się lekko. Chciało mi się SPAĆ. Nie czekając dłużej niż to zapowiedzieli chłopacy ruszyliśmy do klubu. Mieliśmy zarezerwowane kilka stolików. Usiadłam przy jednym z Jaką, Pati, Kubasem, Phillipem i Johannem. Impreza zaczęła się na dobre, gdy połowa z towarzystwa była już nieźle wstawiona. Ja nie piłam, Jaka, ku mojemu zaskoczeniu, też nie wypił za dużo. Potańczyliśmy chwile i postanowiłam wrócić do hotelu. Jaka odprowadził mnie do wejścia naszego tymczasowego pobytu i wrócił do klubu. Ruszyłam w stronę pokoju. W chwili, gdy już byłam blisko pomieszczenia, ktoś przycisnął do ściany. Zaskoczona, uderzeniem w plecy, straciłam na chwile dopływ tlenu.
- No i co teraz? Twojego kochasia nie ma- Mogłam się domyślić, że to Jakub Kot. Ale skąd wiedział, że wrócę szybciej, i że wrócę sama?- Pogratulowałaś mu wyniku? A do mnie nie przyszłaś. Taka jesteś?
- O co ci chodzi?- Wyszeptałam przerażona.
- Nie udawaj, że nie wiesz. Chcesz by twój chłoptaś stracił tą swoją ładną mordę?
- O czy ty do cholery mówisz?- z jego oczu biła nienawiści, złość i zemsta. Bałam się go jak nikogo innego, przerażał mnie samą obecnością, A teraz stoi tak blisko.
- Nie sądziłem, że jesteś aż tak głupia. Twój chłoptaś pożałuje, że ze mną zadarł. Ale znaj moje dobre serce. Możesz go od tego uwolnić. Pod jednym warunkiem.
- Jakim? - przełknęłam ślinę.
- Będziesz robiła co ci karze. Rozumiesz? Inaczej,ten skurwiel pożałuje, że się urodził - wysyczał. - Wiesz co? Dam ci czas do jutra. Na podjęcie decyzji. I ani sekundy dłużej- krzyknął.Popchnął mną mocniej o ścianę. I odszedł. Jak sparaliżowana stałam w miejscu. Łzy same zaczęły płynąc mi po policzku. Ruszyłam w stronę pokoju. Zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Rozpłakałam się na dobre. Nie mogła powstrzymać łkania. Co ja mam zrobić? Płakałam w poduszkę ze strachu, przerażenia. Muszę chronić Jake za wszelką cenę. Ale skąd mogę wiedzieć czego będzie chciał ode mnie ten debil. Nowa fala łez zalała moją dusze. Co mam zrobić? Jednego jestem pewna on nie odpuści. Wróci jutro. Co znowu wpadnie mu do tego łba? Co jeszcze wymyśli? Dlaczego to mi się przytrafiło? Muszę wymyślić sposób, aby chronić Jake. Tylko co? Muszę zgodzić się. Jaka jest najważniejszy. Co ja mam do stracenia? Nic. On? Wszystko. Nawet nie wiem, kiedy wśród łez, bólu zasnęłam. Obudziłam się dwie godziny później. Kuba, Pati spali, a ja znowu zaczęłam płakać. Wydarzenia z poprzedniego dnia uderzyły mnie z podwojoną sią. Nawet boję się wyjść z pokoju. Mam nadzieję, że Jaka wrócił cały i zdrowy do swojego pokoju. Jezu, co ja mam robić? Znowu zaczęłam płakać. Poszłam do łazienki. Nie chciałam spojrzeć w lustro, ale ciekawość zwyciężyła. Jak ja wyglądam?! Podkrążone, czerwone oczy. Jak potwór. Może właśnie nim jestem? Bo co za idiotka narażałaby swojego chłopaka na takie niebezpieczeństwo. Wzięłam szybki prysznic założyłam dresy. I musze z przykrością stwierdzić, że to nie pomogło. Nadal wyglądam przerażająco. Wróciłam do łóżka. Przykryłam się kołdrą i spojrzałam w okno. Na dworze jeszcze było ciemno. Nie chce, aby zaczynało robić się jasno. To by oznaczało decyzję. Moją decyzję. Albo ochronie go przed nim albo nie. Proste. Kolejne łzy nadpłynęły mi do oczu.
- Mila- odezwał się zaspany Kuba. Wystraszył mnie. Teraz każdy szmer mnie przeraża. Szybko próbowałam otrzeć łzy, które nie chciały odejść.- Ktoś godzina?
- 7:00- odpowiedziałam słabym głosem.
- Milcia co się stało - Kuba zawsze umiała w magiczny sposób wyczuć kiedy coś jest nie tak. Usiadł koło mnie. Odwrócił moją głowę w jego stronę.- Mila czemu płaczesz?
- Wcale nie płacze. Coś wleciało mi do oka.- Nie chciałam obarczać go swoimi problemami.
- Milena, nie kłam przecież widzie, że coś jest nie tak. Coś z Jaką?
- W pewnym sensie. Ale już ci mówiłam, że sobie poradzę. - Walczyłam sama ze sobą. Z płaczem i przerażeniem. Chciałam mu wszystko powiedzieć. Zrzucić to z siebie.
- Mila mów dalej co się dzieję! - Spojrzałam na niego ze strachem w oczach. - Milena, matko, co się stało? - Nie mogę, nie dam rady. Rzuciłam mu się na szyje. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej niż przed chwilą. Kuba pogłaskał mnie po plecach- mów co się dzieje.
- Nie mogę. Nie mogę jeszcze jednej osoby narażać na niebezpieczeństwo.
- Milcia, spokojnie. Jak kolejnej? Na jakie niebezpieczeństwo?- Kuba mówił łagodnym, uspokajającym tonem.
- To wszystko przez niego...
- Przez kogo?
- Kubę. On... Chce pobić Jake. Przeze mnie. Nie mogę...
- Mila powiedz od początku. Dobrze? - pokiwałam twierdząco głową. I wszystko mu powiedziałam. Nadal płakałam mu w ramię. Im dalej byłam z opowieścią tym mocniej leciał mi łzy. - Milena, dobrze, że mi powiedziałaś. Wymyślimy coś. Możemy pójść do Maćka. Przecież to jego barat, chyba ma na niego jakiś wpływ. - Kuba od razu zaczął myśleć co by można zrobić.
- Ale Kuba, to nic nie da. On dzisiaj wróci. I będę musiała mu powiedzieć co zdecydowałam.
- Damy radę. Mam numer do Maćka, wiec nawet z pokoju nie będziemy musieli wychodzić. On nie może cie do niczego zmusić, rozumiesz? Do niczego- Kuba mocniej mnie przytulił. W takich chwilach zawsze mogłam na niego liczyć. Jestem mu za to wdzięczna. Do końca życia.
* perspektywa Kuby Kota*
Wszyscy mówili, że jestem urodzony w czepku. Czy jakoś tak. Mniejsza z tym. Właśnie miałem iść do tej Mileny. Otwieram drzwi do jej pokoju i słyszę ciekawą rozmowę. Od razu wpadam na świetny pomysł. Plus XXI wieku. Zawsze przy sobie mam telefon. Otwieram troszkę szerzej drzwi. I zaczynamy zabawę.
- Dzięki Kuba. Jesteś wspaniały.
- Wiesz, że zawsze ci pomogę.
- Kocham cię - uuuuu. Jestem wygrany. Tego dowodu niczym nie można zbić.
- Ja też cię kocham. - Jak pięknie. Sama podłożyła pod siebie bombe. I wszystko nagrane. Wyśmienicie. Teraz tylko wysłać do tamtego, jej kochasia popierdolonego. I wszystko pęka jak bańka mydlana. Ale ja jestem genialny.
- Prześpij się jeszcze - no daj jej całusa. Jak się tulicie już mam.
- Jesteś najlepszym przyjacielem - tak, tak. Tego nie dodamy. Wszystko ładnie, pięknie. Oo kocham cię. Aż rzygać się chce. Zamykam drzwi.
*************
Jak obiecałam tak jest. Kolejny rozdział przed konkursem! Trochę smutny.. Wiem. I to przed zawodami. Dzisiejsze kwalifikacje odwołane, mniemy nadzieje, że jutrzejszy konkurs się odbędzie... Aaa jejku jakie we mnie emocje siedzą. Już nie mogę się doczekać! Kocham to. A to juz jutro<3
A co do rozdziału... Jak Wam się podoba? Opinie piszcie w komentarzach:)
CZYTASZ- KOMENTUJESZ- MOTYWUJESZ :)
Miłego weekendu i oglądania konkursów <3 Pozdro, buźki, do następnego :)
papa xd
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Że co?! Coś ty wymyśliła z Kubą? Nie spodziewałam się tego :o
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Kuba nie wyśle tego do Jaki. A jak wyśle to Jaka uwierzy Milenie, że Kuba to tylko przyjaciel 😘
Rozdział świetny i bardzo dobrze, że mnie informujesz o nowych rozdziałach, i informuj mnie dalej, a ja już nie zanudzam 😘
Dziękuję kochana:) i oczywiście będę Cię informowała xd
UsuńMa da fak
OdpowiedzUsuńAle chamówa... o co mu w ogóle chodzi?
Nie może pogodzić się z tym, że dostał kosza od dziewczyny?
Buziaki :* :*
Niektórzy już tak mają... Xd dzięki za koma kochana :)
Usuń