wtorek, 11 października 2016

Witajcie :)


Hejka :)
Mam dla Was link do mojego nowego bloga:
http://fikcja-spotyka-rzeczywistosc.blogspot.com/
Mam nadzieję, że wpadniecie, przeczytacie i zostawicie po sobie ślad w postaci KOMENTARZA :)
Miłego czytania. Buźki :*

niedziela, 12 czerwca 2016

Epilog

Już nic nie jest takie samo
Jadąc na staż nie sądziłam , że tak się to wszystko potoczy. Przecież nie szukałam drugiej połówki. Szczerze ,nawet przez myśl by mi nie przeszło, że ktoś taki jak Jaka by ma mnie spojrzał. W niczym nie jestem wyjątkowa. ale przecież nie wiadomo jakie plany wobec nas ma Bóg. Po coś postawił na mojej drodze skoczków - a przede wszystkim jednego z nich. Jedno jest pewne. Nie zrezygnuje z Jaki. Jedynie jak on stwierdzi, że już ze mną nie chce być, że mnie nie kocha. Albo gdy znajdzie sobie inną... I wtedy ją będzie przytulał. I całować. I patrzeć w oczy z taką intensywnością. Stop.
Przestań tak myśleć.

Za radą samej siebie skupiam się na ostatnim konkursie Pucharu Świata. Skaczą już zawodnicy z pierwszej dziesiątki po pierwszej serii. Czyli to koniec. Za moment (może kilka godzin) wszyscy rozjadą się do domów.Wielka skoczna rodzina rozstanie się. A już na pewno ja. Oni zobaczą się za miesiąc na zgrupowaniu, a później na LGP. A mi nie będzie dany jeszcze ich zobaczyć.
Łzy napłynęły mi do oczu. Milena przestań. Czy ty musisz zawsze wszystko przeżywać? Ale co ja na to poradzę? Nie mogę uwierzyć ze to koniec. Nie sądziłam, że aż tak bardzo się do tych ludzi przywiążę. A Jaka... Muszę dać radę. Dla niego, dla nas. Muszę z nim o tym porozmawiać. Znając go, gdyby wiedział moje myśli by się nieźle wkurzył. Chyba nie ma takiej mocy, prawda? Damy radę razem (czyt. osobno) przetrwać tą próbę. I będziemy później się z tego śmiać, nie? Tak bardzo potrzebuje potwierdzenia tych słów.

Koniec konkursu. Na widowni, której szczerze mówiąc nie widać końca, rozległ się aplauz. Mam wrażenie, że wszyscy się cieszą oprócz mnie. A może tylko jata narzekam. Muszę nad tym poprawiać. Bo ile w końcu można marudzić? Na zeskoku pojawiają się ludzie od przygotowania podium, na którym za chwile stania wielcy zwycięscy tego sezonu. Radośni, że wracają do rodzin, będą mogli spędzić czas z przyjaciółmi... Milena ogarnij się. Ciekawe czy idzie przestać myśleć. Wstaje z miejsca i udaje się, jak wypada, pogratulować zdobywcowi Kryształowej Kuli. Odpowiednia mina, szeroki uśmiech i już nikt nie wie, że właśnie sama się dobijam.
Nie mam sił wymyślać jakieś oryginalne gratulacje. Odwracam się i idę przed siebie. Wydaje mi się, ze zachowuje się jak obłąkana. A to bardzo prawdopodobne. I wyjaśniałoby dlaczego wszyscy się ta na mnie patrzą.
- Milena, proszę zaczekaj! - Czy nie mogłabym pójść dalej? Naprawdę nie mam ochoty na rozmowy. - O dziękuje. - Co? Czy to na pewno Jakub Kot? On zna takie słowa?
- O co chodzi?
- Chciałem z tobą i Jaką porozmawiać...
- A pomyślałeś, że my nie mamy ochoty z tobą rozmawiać?
- Milena, posłuchaj. Wiem, że zrobiłem wiele głupot, ale... - W tym momencie podszedł do nas Jaka.
- Czego chcesz? - Jest zdecydowanie zły. Obejmuje mnie ramienia, patrząc wrogo na Jakuba.
- Chciałam tylko przeprosić. Jest mi strasznie głupio, że tak chamsko was potraktowałem. Nie zasłużyliście na to. To był błąd. A każdy z nas je popełnia. Myślałem, że nie byliście ze sobą na poważnie. Teraz widzę, że jesteście dla siebie stworzeni, a przez moje durne zachowanie... Proszę, wybaczcie mi.
Spojrzałam pytająco na Jakę. On jest tak samo zaskoczony tym wyznaniem jak ja.
- Nie ma co wracać do przeszłości. Najważniejsze, że wyciągnąłeś z tego wnioski. Nie chce wyjeżdżać zostawiając nie dokończoną sprawę.
- Milena tak ci dziękuję. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. - Przytulił mnie.
- Ej, kolo. Nie przesadzaj. To moja dziewczyna.
- Wybacz. - Uśmiechnął się do nas szeroko.

* Czas pożegnania*

Stoimy blisko siebie. Patrząc w oczy. Starając się zapamiętać jak najwięcej. Czuje płynące łzy po policzkach. To najtrudniejszy moment w moim dotychczasowym życiu.
Usta Jaki układają się w słowa kocham cię. Mocno przytulam się do niego, zastanawiając się co będzie dalej. Ale musi być dobrze.
- Milka.
- Nie mów tego.
- Rodzina na ciebie czeka. Nie widziałaś ich przez cztery miesiące.
- A ciebie też nie będę widywać.
- Proszę cie nawet tak nie myśl. Będę przyjeżdżał. Jak tylko będę mógł. Obiecuje.
- Jaka, przecież wiesz jak jest. Treningi, LGP, ty też masz tam rodzinę i przyjaciół. Nie znajdziesz czasu dla mnie. Jeszcze jakbym mieszkała w pobliżu...
- Milka. Nie ułatwiasz mi tego.
- Wiem. Przepraszam. - Delikatnie unoszę kąciki ust. - Nienawidzę pożegnań.
- To nie jest pożegnanie. To dopiero początek. - Delikatnie całuje mnie w usta. - Jak dobrze pójdzie zobaczymy się za niecały miesiąc. Damy radę. Do zobaczenia, kochanie.
- Do zobaczenia. - Ostatni raz przed wyjazdem przytulam mojego chłopaka.
*5 miesięcy później *
W ostatnim czasie skocznia to mój drugi dom. Przychodzę tu w każdej wolnej chwile. Odrabiam lekcje, czytam książkę. Czasami schodzę na zeskok, jak sportowcy nie trenują. Patrzę na słońce, które wędruje po niebie. Moje myśli krążą wokół młodych, utalentowanych skoczków. Każdy z nich ćwiczy by stać się jednym z najlepszych w historii tego sportu. Przeżywają rozczarowania, upadki, wiele przeszkód na swojej drodze by robić to co się kocha, co sprawia, że są szczęśliwi. Pokonują strach, wszystko stawiają na jedną kartę. Przypomina to trochę miłość, prawa? Tylko w tym sporcie sam skaczesz na głęboką wodę. A w związku trzeba nauczyć się żyć razem.
Słysząc dzwonek telefonu, leniwie przykładam słuchawkę do ucha.
- Milena, wracaj do domu. Masz gościa - dodała tajemniczo.
- Dobra, za 10, góra 20 minut będę.
Rozłączyłam się i niechętnie ruszyłam w drogę powrotna. Kto mógłby chcieć się ze mną spotkać? Nikt nie przychodzi mi do głowy. Po kilku minutach docieram do celu. Otwieram drzwi, gdzie już czeka na mnie mama.
- O co chodzi?
- Nie gadaj tyle. Ktoś czeka na ciebie w salonie. Idź się przywitaj. - Uśmiechnęła się szeroko, lekko popychając w stronę pomieszczenia.
Zdziwiona, a jednocześnie ciekawa, idę w głąb budynku.
- Witaj, kochanie. - Tego się nie spodziewałam. usłyszałam głos, który rozpoznam zawsze i wszędzie. Nie mógł należeć do nikogo innego, tylko do mojego jedynego. Jaka uśmiechał się szeroko. Podbiegłam do niego, rzucając mu się na szyję. Skoczek obejmuje mnie swoimi ramionami, podnosząc do góry. Śmieje się.
- Nie pomyliłaś mnie z kimś?
- nie idzie cię pomylić z nikim innym. Nic nie mówiłeś, że przyjedziesz.
- To miała być niespodzianka. Przecież mówiłem, że będę cię odwiedzać. - Spojrzał na mnie podejrzliwie .- A może miałaś już jakieś plany?
- Oczywiście. Każdego dnia mam zarezerwowanym czas dla pewnego skoczka.
- Tak? To niesamowita historia. Przynajmniej jest wart twojego bezcennego czasu?
- Oczywiście. To najwspanialszy człowiek jakiego znam.
- To cieszę się, że znalazłaś chwilkę. Może pójdziemy się przejść? Co ty na to?
- Okey, ale ja wybieram miejsce.
Udaliśmy się w stronę skoczni.
- Strasznie się za tobą stęskniłam.- Szliśmy przytuleni.
- Ja za tobą też.
Jaka odwiedzał mnie kilka razy w miesiącu, ale zawsze uprzedzał o przyjeździe. A gdy musiał wracał było jeszcze trudniej się rozstać.
- Twoja mama mówiła, że znikasz z domu. Mam nadzieję, że jakiś książę na białym koniu cię nie porywa, co?
- Nie potrzebuje księcia na białym koniu.- spojrzałam mu w oczy. - Znalazłam księcia na dwóch nartach.
Jaka stanął przede mną, blokując mi drogę, kładąc ręce na moich biodrach.
- Kocham cię - powiedział to tak szczerze, że wszystkie zmartwienia, wątpliwości, kilometry - zniknęły.
- Ja też cię kocham. Najbardziej na świecie.
Ruszyliśmy dalej. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Jest idealnie. Choć wiem, że nie zawsze tak jest, wierzę w moc miłości, która pokona każde przeciwności.
- Jesteśmy na miejscu. - oznajmiłam, wskazując skocznie. Jaka mocniej mnie objął.
- Wiesz, nie raz mam wrażenie, że czytasz mi w myślach.
- Może tak jest.
- To pewne. Mam nadzieję, że tak będzie już zawsze.
Poszliśmy usiąść na trybuny. Przez chwilę nic nie mówiliśmy, tylko wpatrywaliśmy się w piękny obiekt sportowy. Oparłam głowę na ramieniu Hvali.
- Cieszę się, że przyjechałeś.
- Nawet nie wiesz jak długo czekałem na tę chwilę. Tylko we dwoje. - Uśmiechnęłam się lekko. Jaka wpatrywał się w martwy punkt przed sobą. - Chciałbym z tobą porozmawiać.- Spojrzał na mnie poważnie.
- Coś się stało? - Wyprostowałam się. Czyżby kogoś poznał? Nie to nie możliwe. Jak w ogóle mogłam tak pomyśleć?
- Milka, kocham cię i zrobiłbym dla ciebie wszystko.
- Ale? Bo jest jakieś ale, tak? - Odwrócił wzrok.
- Przecież mieszkam w Słowenii. Nie wiem czy jeszcze długo wytrzymam. Tak daleko od ukochanej osoby. Kilka godzin w miesiącu, to za mało. Chciałbym być przy tobie, kiedy jesteś smutna, radosna. Zawsze. Chcę cię przytulać, sprawiać, że będziesz się uśmiechać. A przy takiej odległości nie mogę. Tęsknota mnie wyniszcza od środka. Nie potrafię się na niczym skupić. Wszystko prowadzi do ciebie. Jakbym mógł tu przyjeżdżać co tydzień, a nawet częściej. Znowu cię zobaczyć. Twoje piękne oczy, pełne radości. Uśmiech, który wydaje się być przeznaczony tylko dla mnie. Jestem strasznie szczęśliwy, że mi go podarowałaś. i obiecuję, że zrobię wszystko, by była szczęśliwa. Milka, kocham cię. Chcę, żebyś to wiedziała. I nigdy o tym nie zapomniała. Nigdy.
- Dziękuję za tę piękne słowa. - Przytuliłam się do niego. Nawet w najwspanialszych snach nie myślałam, że kiedyś usłyszę takie wyznanie miłości. Czy można być szczęśliwszym?
- Milka, muszę jeszcze coś ci powiedzieć. - Uśmiechnął się. - Posłuchaj mnie jeszcze chwilę. Dasz radę?
- Postaram się - kiwnęłam twierdząco głową.
- To bardzo ważna decyzja. Wiele zmieni.
- O czym mówisz?
- Rozmawiałem z trenerem. Dowiedziałem się co i jak. Zdaję sobie sprawę, że jesteś młoda i to dla ciebie może być za szybko. Ale muszę wiedzieć. - Wziął głęboki wdech i spojrzał mi głęboko w oczy. - Chcesz spędzić ze mną resztę życia?
Od poznania się do dziś było wiele łez, cierpienia i bólu. Lecz tylko Jaka sprawiał, że czułam się najszczęśliwszą osobą na świecie.
- Oczywiście.

Jaka wyjaśnił, ze chce zacząć trenować w Polsce i ja reprezentować. Pragnie tez mieć obywatelstwo. Tylko potrzebował mojej twierdzącej odpowiedzi. a ja jak mogłabym mu odmówić?

ZNOWU RAZEM. JUŻ NA ZAWSZE!!!
********************************************************************************************************************************
I to już koniec. Ostatni raz do Was piszę. Po pierwsze: właśnie leci mecz Polska- Irlandia Północna. Widzieliście ten gol Milika? :)
Po drugie: Kenneth wracaj szybko do zdrowia!!! Po trzecie: przeprawszam za wszystkie błędy ort. I za opóźnienia (było ich trochę..)
Po.. Dobra po prostu napisze o co chodzi xd Wiedzcie, że czytam wasze rozdziały tylko nie mam czasu komentować... Wybaczcie. Dziekuję za wszystkie komentarze i miłe słowa. Patyk- DZEIĘKUJE <3
Wrócę z kolejnym blogiem. Tylko nie wiem kiedy. Ale mam nadzieję, że będziecie. Inf zamieszcze tutaj.
Miłych wakacji i uśmiechu. Papa kochan. Uwielbiam WAS!!! <3
Czekam na komentarze pod epilogiem, z góry dziekuję:)
Thalia <3 :)

piątek, 11 marca 2016

Rozdział 13

Koniec sezonu zbliża się wielkimi krokami. Na różnych stronach zaczynają pojawiać się posty załamanych kibiców, którzy nie chcą aby zawody się kończyły. Między poszczególnymi zawodnikami rozegra się walka o miejsca w PŚ do ostatniego konkursu. I nie chodzi tylko o skoczków z czołówki, ale o tych ze słabszymi wynikami, o których nikt nie mówi. Bo po co? Czy oni coś zmienią? Zagrożą liderom? Nie.
To wydarzenie to nie tylko emocje związane ze sportem, z kibicami, ale też z nami. A dokładniej rozstanie z ludźmi, z którymi pracowaliśmy, przebywaliśmy przez prawie cztery miesiące. Osobami, których się kocha.
I tu zacznie się moje rozżalenia:
Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego... Nie zgadzam się. Ale czy ktoś mnie słucha? Zycie toczy się dalej. Lecz czemu z dala od siebie? Ja pojutrze wracam do Polski, do domu. Jaka z powrotem do Słowenii. Nasze drogi się rozejdą tak szybko jak się zetknęły. Ostatnio ciągle chce mi się płakać. Nie wiem co się ze mną dzieję. Nie mogę przestać myśleć, że to już koniec. A co jak nigdy więcej się nie spotkamy? Zapomnimy o sobie? Czy to, że byliśmy razem nic nie znaczyło? Ja NAPRAWDĘ GO KOCHAM.
Muszę wziąć się w garść. Zawsze byłam pesymistką i jak widać nadal jestem...
Nie zrozumcie mnie źle. Cieszę się z powrotu do domu. Znowu zobaczę rodzinę, przyjaciół. Ale Z tym wiązie się strata osoby, którą się kocha. To bardziej skomplikowane niż się wydaje. Te wszystkie myśli przychodziły mi do głowy, gdy czekałam na sen. A co najgorsze, mimo moich starań nie chciały odejść. Ostatnio miałam problemy z zasypianiem. Mogłam przeleżeć w łóżku cztery godziny zanim Morfeusz do mnie zajrzał. Tym razem było tak samo. Szkoda, że Jaki tu nie ma... Matko, kto chce coś ode mnie w środku nocy. Biorę leniwie telefon do ręki, sprawdzając SMSa.
*Od: Jaka*
Śpisz? :*
Czyżby telepatia? Pewnie jakbym oglądała teraz jakiś film, to bym powiedziała "ale to słodkie!". A że to nie jest żadna produkcja ani sen (całe szczęście)to tylko lekko się uśmiecham.
* Do: Jaka*
Nie... A co? :)
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Wiem, ale nie zaszkodzi się zapytać. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
*Od: Jaka*
Otwórz drzwi <3
Co on znowu wymyślił? Żeby nikogo nie obudzić, cicho wstałam i na palcach podeszłam do drzwi. Po ich otworzeniu kogo zobaczyłam? Tak, a jakże by inaczej. Mojego kochanego Jake z uśmiechem od ucha do ucha. Muszę przyznać, że w piżamie (i cudownym uśmiechem) wygląda naprawdę dobrze.
- A ty co tu robisz? -spytałam z uśmiechem.
- Nie śpisz, jak widzisz, ja też nie, to nic nie stoi na przeszkodzę bym do ciebie przyszedł, co nie? Jedynie, że nie chcesz, to - już się odwracał, gdy złapałam go za rękę.
- Możesz wejść, jak już tu jesteś.
- Czemu tu jest tak ciemno?
- Może dlatego, że jest noc. Tylko się nie wywal, bo obudzisz Kubę i Patkę.
Położyliśmy się no moim łóżku, oparłam głowę na ramieniu Jaki.
- Milka?
- Tak?
- Jutro ostatni konkurs. - I co ja mam mu odpowiedzieć? Przyszedł tu aby mnie jeszcze bardziej dołować?
- Wiem. To będzie twój najlepszy sezon.
- Wiesz o co mi chodzi. - Tak, ale sama nie zacznę, nie mam zamiaru znowu płakać. - Chce ci powiedzieć, że zawsze będę cię kochać. Nie zależnie od tego gdzie będziesz mieszkać. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć i jak tylko będziesz gotowa możemy razem zamieszkać. Mogę przyjechać do ciebie, do Polski. Przez najbliższy czas będzie to trudne, ale będziemy się odwiedzać i przetrwamy to, rozumiesz? - Nie chciałam na niego spojrzeć, bo słyszałam w jego głosie nutę, która chciała się upewnić, że tak będzie. A ja chciałam w to wierzyć tak samo mocno jak on. - Obiecaj mi, że będziemy walczyć o nas. Nie poddamy się.
- Obiecuje. Mam nadzieję, że nie poznasz kogoś lepszego ode mnie, co? I nie dostane listu lub SMSa, że to koniec...
- Nigdy coś takiego się niestanie - przerwał mi. - Nie ma nikogo lepszego od ciebie. Kocham cię i nigdy nie przestanę. Na zawsze razem.
- Na zawsze - spletliśmy nasze dłonie i RAZEM odpłynęliśmy do krainy Morfeusza.

&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
Witajcie kochani :)
Powiedzmy, że się wyrobiłam xd Zbliża się koniec sezonu nie tylko w opowiadaniu. Więc chciałam pogratulować Peterowi za zwycięstwo, naszym chłopakom za walkę. Bo oni nigdy się nie poddają <3
A jak Wam podoba się rozdział? Mi tak średnio... Ale nigdy mi się nie podobają moje opowiadania, więc ocenę pozostawiam Wam :*
I jak zapowiadałam szybciej to ostatni rozdział, został już tylko epilog. Mam nadzieje, że przeczytacie. I witam nowe obserwatorki:) Bardzo mi miło, że jesteście <3
Dobra, to pamiętajcie CZYTASZ- KOMENTUJESZ- MOTYWUJESZ. Bardzo liczę na wasze komy, bo każdy daję mi motywacje, nawet taki króciutki :)
Miłego weekendu, emocji związanych z końcem sezonu.
Do następnego, bużki <3
PS Ostatni raz piszę do następnego...

niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 12

Nareszcie wszystko zaczyna się układać. Życie jest piękne. W takich momentach nic nie jest w stanie zepsuć mi humoru. Ale jak to bywa nie może być długo tak dobrze.
Moje obawy, niestety, się sprawdziły.
- Wróciłaś do tego idioty?! Myślałem, że masz trochę, chociaż ociupinkę, rozumu. Nie można za szybko oceniać ludzi. - Bałam się. Głos utkwił mi w gardle. - Jesteście siebie warci. Ten sukinsyn nie wystarczająco cię skrzywdził?
- O czym ty mówisz? Nic nie rozumiesz i nie powinieneś wtrącać się w czyjeś życie. A teraz wyjdź.
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Zrobiłem to la ciebie. A ty zmarnowałaś szanse uwolnienia się od niego.
- Jaka szansa? Co ty zrobiłeś?
- Myślałem, że się domyślisz, że to ja. Ale nie można mierzyć ludzi swoją miarą, prawda?- uśmiechnął się szyderczo. - Ten twój chłoptaś już prawie cię zostawił. Po pewnym czasie by zapomniał i ty też byś o nim przestała myśleć.
- Jakub, do cholery, o czy ty gadasz?
- Nie pamiętasz już o filmiku?
- To byłeś ty? - Matko, nie sądziłam, że to on. Nigdy bym nie sądziła, że jest do tego zdolny.
- Jaka to debil. Miałem pozwolić, żebyś zmarnowała sobie tylko czasu z jakimś pacanem?
- Jesteś nienormalny- pokręciłam głową nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam.
- To ten twój kochaś jest jakiś pojebany - parsknął. Tego już za wiele! Co on sobie wyobraża? Podchodzę do niego, biorę zamach i daje mu z liścia. Ał, moja ręka... Jakub, zdziwiony, cofnął się kilka kroków do tyłu i złapał się za policzek.
- Ty szmato! - Kuba popchnął mnie, a ja opadając uderzyłam głową w kant łóżka. Na chwile mnie zamroczyło i nie bardzo wiedziałam co się dzieje, dopóki nie poczułam smaku krwi, płynącej mi po twarzy. A starszy z braci Kotów gdzieś zniknął.
Poszłam do łazienki obmyć twarz, gdy ktoś otworzył drzwi. W pierwszej chwilo myślałam, że Jakub wrócił. Z tą myślą powrócił strach. To, że tak zareagował to po części moja wina. Gdybym go nie uderzyła nic by się nie stało. A z drugiej strony nie mogłam pozwolić, żeby tak obrażał Jakę.
- Milka, jesteś?
- W łazience- krzyknęłam, nie przerywając zmywania krwi, która już prawie nie leciała z rozciętej brwi.
Jaka stanął w progu pomieszczenia. Gdy zobaczył co robił od razu zapytał się kto mi to zrobił. Czyżby coś podejrzewał? Przecież mogłam sama się przewrócić, a Jaka od razu, że ktoś musiał maczać w tym palce. Nauczyłam się, że w związku należy zawsze mówić prawdę. Z tego powodu opowiedziałam wszystko Hvali. Delikatnie mówiąc, zezłościł się. Mocno się do niego przytuliłam. Nawet, gdy jest wściekły wiem, że mi nic nie zrobi. Przy nim czuje się najbezpieczniej na świecie. Po prostu go kocham.
- Zaraz do ciebie wrócę.
- Jaka, proszę, nie rób nic głupiego.
- Dla ciebie wszystko- pocałował mnie w czoło i wyszedł.
* Jakub Kot *
Ktoś szarpnięciem otwiera drzwi. Zdążyłem się tylko odwrócić, zanim poczułem ostry ból na twarzy. Co oni dzisiaj mają jakiś dzień bicia?! Patrzę na sprawce, a to nie kto inne jak Hvala. Mogłem się domyślić.
- Czego chcesz?
- Już zrobiłem to co miałem tu do załatwienia. - I wyszedł.

**********************************************************************
PRZEPRASZAM!!! Mam nadzieję, że wybaczycie mi tak długą nieobecność... Ale nie miałam czasu ani weny. Postaram z się dotać kolejny rozdział za dwa tygodnie. I już uprzedzam, że będzie jeszcze tylko jeden rozdział + epilog :( I pożegnamy Jakę i Milę <3 A co do rozdziału średnio mi się podoba, ale opinie pozostawia wam. Więc komentujcie :)
KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ :) Nawet jedno słowo xd To do następnego. Buźki <3

niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział 11

Długo spacerowaliśmy. Trochę rozmawialiśmy, śmialiśmy się, wymienialiśmy pocałunkami. Cudowny dzień. Gdy zrobiło się ciemno, naprawdę ciemno, bo jak wiadomo w zimie słońce strasznie szybko się chowa, wróciliśmy do hotelu. Przy drzwiach do mojego pokoju, stanęłam plecami, dotykając ściany. I wpatrywałam się w piękne oczy mojego chłopaka. Czy to nie cudownie brzmi? Jaka moim chłopakiem! Oparł rękę koło mojej głowy, a drugą dłonią poklaskał policzek, uśmiechając się lekko. Chciałam aby ta chwila trwała wiecznie. Po co słowa? Po co pośpiech? Przez którego nie widzimy tylu rzeczy. Nie trzeba się spieszyć. Ale też bez przesady. Jaka przybliżył swoją głowę do mojej. Nasze czoła się zetknęły. Usta dzielimy zaledwie kilka centymetry. Hvali uśmiech nie schodził z twarzy. Wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem. Oboje chcieliśmy zapamiętać najmniejszy szczegół. To była nasza chwila. Jedyna w swoim rodzaju. Gdy nasze usta znaczyły się, pocałunek stał się delikatny, ale wyrażał wszystko. Jaka i ja pragnęliśmy tylko zapomnieć o kłótni, ktora nas tak brutalnie rozdzieliła, na o wiele za długi okres. Gdy się od siebie odsunęliśmy Jaka szepnął- dobranoc. Weszłam do swojego pokoju. Oparłam się o drzwi i przygryzłam dolną wargę z uśmiechem. Patrycja rozmawia z Kubą, więc postanawiam im zbytnio nie przeszkadzać. - Cześć. - Witaj. Gdzie się podziewałaś? - A tu i tam - uśmiechnęłam się tajemniczo. Wzięłam laptopa i usiadłam na łóżku.- Myślicie, że mogę wysłać coś do gazety w Polsce? Wiesz, Kuba, tej do której pisałam.- Chciało mi się pisać. Cokolwiek. Przypływ weny. - Jasne. - odpowiedział zdziwiony. - Będziesz pisać? - Mhm- wyłączyłam się i zaczęłam pisać. Może tego nie wyśle, tylko zostawię sobie? Pisałam i pisałam. - Milena? - Jak przez mgłę usłyszałam głos Pati. Spojrzałam na nią zdziwiona. - Już kończę. Ostatnie zdanie. - Kropka. - Przyłączysz się do nas? - Pewnie - Uśmiechnęłam się szeroko. Wyłączyłam laptopa. Przesiadłam się na łóżko Kubunia. - Co tam u was?- Spojrzałam najpierw na niego później na Patrycje. - Całkiem dobrze. A u ciebie wszystko okey? - A czemu miało być nie okey? I rozmawialiśmy do późna. Jak starzy dobrzy przyjaciele. * Następny dzień* - Idziemy na śniadanie czy nie?- Kuba od 10 minut był gotowy, ale my , jak to kobiety, jeszcze w rozsypce. Nie jestem przygotowana na spanie po trzy godziny. - Liczę do dziesięciu. Po chwili jesteśmy gotowe. Kuba zaczyna marudzić i wyklinać kobiety oraz ich zwyczaje. Nie potrafię powstrzymać śmiechu. Po posiłku idziemy na trening chłopaków. Rozgrzewka. Nic ciekawego się nie dzieje. Jak oczywiście można powiedzieć, że SKOCZKOWIE mogą robić coś nie ciekawego. Chyba jednak tak nie można. Wszystko szczegółowo notuje, ponieważ mam napisać później raport dla Włodzia. I meczyk siatkówki. Jak Kuba narzekał na brak organizacji u kobiet, to chłopacy to pobili sto razy. Zaczęła się kłótnia. Kto ma być w czyjej drużynie. Jedna strona sądziła, że Kamil powinien być u nich, ponieważ jak się okazało im to obiecał, chociaż nic o tym nie wiedział. Natomiast druga drużyna twierdziła, że nie można tak i Kamil powinien być u nich. Łukasz Kruczek nie wytrzymał i powiedział, że jak za dwie minuty problem nie będzie rozwiązany, to będą musieli zrobić 50 dodatkowych okrążeń. Ale nie boiska. Skoczni. I już konflikt zniknął. Trzeba przyznać, że skoczkowie w siate potrafią grać. Patrzę na moje zapisane kartki. Niedługo miejsce mi się skończy. Szlak. Nie przewidziałam, że tak dużo będę notować. Podnoszę wzrok znad notatek. Zagrywa Jaka. W siatkę. Zerka na mnie. Uśmiecham się lekko. Odwraca wzrok. Jednak po chwili sytuacja się powtarza. O co mu chodzi? Widzę jak Hvala nie wytrzymuje, zatrzymuje grę. I krzyczy przez całą halę. - Milka! Ja cię proszę. Popraw tą bluzkę! Skupić się nie mogę!!!- Na początku nie wiem o co mu chodzi. Jednak po chwili wszystko staję się jasne. Ramiączko mi spadło, odsłaniając ramie. Zaczęliśmy się śmiać. *************************************************************** Witajcie kochani :) Przeprasza, że tak długo nie było rozdziału i że jest taki krótki. Ale miałam blokadę w pisaniu :( Mam nadzieję, że się nie gniewacie :) Chce Wam złożyć życzenia na Nowy Rok. Wiem, że zamulone, ale lepsze takie jak żadne :)Szczęśliwego Nowego Roku. Zdrowia, miłości, spełnienia marzeń, uśmiechu na twarzy, prawdziwych przyjaciół, dużo skoczków <3 I wszystkiego naj :) I proszę o komentarze i dziękuje za tyle pod poprzednim rozdziałem. Mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej. Buźki i do następnego:)